Szukaj na tym blogu

wtorek, 18 listopada 2014

Palcem po mapie i łyżką po misce

Ostatnimi czasy razem złyżeczki podomorkiem ustanawiamy rekordy ilości puzli. Na początku 1000 - dużo , myślę sobie. Ale ok, daliśmy radę.  Troche to trwało ale cel był osiągnięty.
Później kolejne 1000. W sumie to nawet szybko nam poszło. Tak ok. półtora dnia. Ale ja byłam wtedy chora, siedziałam w domu i układałam.
No a teraz - 2000 elementów.
Mapa świata razem z historią ludzkości.
Od Adama i Ewy począwszy.
Zajęło nam to ok. 4 wieczorów. Robimy się coraz lepsi. I pamięć wzrokowa się polepsza;-)

A że pogoda nie rozpieszcza, a na podróże nie ma czasu, pozostaje poprawić sobie humor słodkościami. Samoróbkami.
Oto muffinki kokosowe z polewą z białej czekolady.
Pycha:-)
* 2  szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
125 g rozpuszczonej margaryny
1 szklanka mleka
1jajko
Najpierw łaczymy suche składniki, później mokre. Następnie łaczymy wszystko razem łyżka, dodajemy ulubione dodatki i do piekarnika na ok.20 minut w 200 stopniach.
I cieszymy się smakowitościami:-)
Smacznego:-)

poniedziałek, 10 listopada 2014

I od nowa:-)

A jak już się złapie bakcyla, to wiadomo - chce się więcej.
No i historia zaczęła się od nowa. Tym razem poprzeczka została podniesiona do 1500 elementów.
Wiecie, jak szaleć to szaleć.
I poszło. Tym razem na tapetę poszedł zamek. Prawie jak z bajek Disneya.
I jego bogate, pełne detali komnaty.
Ale daliśmy radę.  No bo jak nie my to kto? :-)
Tak, tak , zaraz powiecie że na to trzeba mieć czas. A i owszem, ale to jest nasz czas, którego nie zamieniłabym na nic innego.
To czas na rozmowę, współpracę, ponowne poznawanie siebie.
A przy okazji stworzenie miejsca gdzie możnaby było pojechać. Na razie palcem po mapie ale razem:-)

Poskładane....

Pierwsze puzzle wynikły niejako z ciekawości. Kolega z pracy  fajnie opowiadał o swojej układance , do tego stopnia że postanowiłam kupić dla nas też.
To było stado, o którym pisałam we wcześniejszym poście.
Krótko po tym okazało się iż u mojego męża w pracy również są pasjonaci tego typu spędzania wolnego czasu. No u się zaczęło.
Na początku 1000 elementów. Myślę sobie:sporo. Ale wilki też tyle miały, damy radę.
I co się okazało? Że poszło łatwiej niż sądziłam. Zbiegiem okoliczności dopadło mnie paskudne przeziębienie i mnóstwo czasu, jako że pani doktor usadziła mnie z antybiotykiem w domu.
I machina ruszyła.
Jak usiadłam, i zaczęłam to poszłoooo.
Pierwszego dnia nie było zbyt łatwo, ale....

Później było już łatwiej. Czekając na mojego głodomora, zaczęlam układankę.
I tak element po elemencie zaczął się wyłaniać obraz, miejsce dostojne, spokojne, i eleganckie.
Tak mnie to wciągnęło że uczyniłam to w ciągu jednego dnia.
Polecam każdemu kto chce odpocząć id elektroniki, telewizji i wszystkiego co wprowadza nas w zły nastrój.

czwartek, 23 października 2014

Jak odzyskać harmonię...

Cześć.
Dawno mnie tu nie było bo i pogoda nie zachęca do niczego.Myślałam ostatnio nad tym jak mojego Głodomora oderwać od komputera. No bo ile można:(
No i kolega podsunął mi ciekawe rozwiązanie nawet o tym nie wiedząc! Eureka,pomyślałam i w te pędy poszłam do mojego ulubionego sklepu który ma i mydło i powidło:)
Podążyłam do Biedronki która jakiś czas temu miała w swojej ofercie puzle. Niby zwykła układanka za grosze. Ale ile dobrego z nich wynikło:)
Po pierwsze- pomoc dla WWf-u.www.wwf.pl Część z odsprzedaży trafiła do nich w celu wsparcia dla ginących gatunków.
Po drugie-pomogła mi troche wyciszyć nerwy- 1000 elementów to jednak wyzwanie:)
Po trzecia- mój Głodomorek oderwał się na długi czas od komputera i razem ze mną
 układał cierpliwie, bywało że nawet do pierwszej w nocy!
Po czwarte- w końcu wyciągnęłam aparat! czas odkurzyć migawkę i wyprowadzić go na spacer:)
I po piąte- ten wspólny z |Głodomorkiem czas poświęciliśmy na wspólną rozmowę i bycie razem.
Niby tylko układanka- a ile dobrego zrobiła.
Życzę wszystkim żeby też mogli tak sobie poukładać i pobyć z druga osobą bo jest to tak bardzo nam potrzebne że bez tego udusimy się we własnej samotności.


Ja na szczęście znalazłam swoje stado czego i wam życzę. A to na układance tylko dopełniło całości:)

niedziela, 14 września 2014

Jak łatwo można się rozczarować

Wiecie, tyle się mówi o tolerancji, o pomaganiu sobie i nieocenianiu po pozorach.
Wiecie też napewno że jak juz się z kimś zaprzyjaźnicie to trzeba tą przyjaźń pielęgnować i zrobić wszystko żeby przetrwała jak najdłużej.
I mimo różnic jakie między nami występują akceptować swoje wybory, wspierać w trudnych chwilach i cieszyć sie razem z sukcesów. I szanować swoje zdanie , nie brnąć w swoim oślim uporze zrażając do siebie ludzi którym na was zależy.
Mi już przestało zależeć , przez debilny upór, nienawiść do innych ludzi, naiwność i pozwalanie na manipulowanie sobą.
Przykro jest to stwierdzić ale teraz w trudnej sytuacji będę wolała pomóc obcej osobie niż tej która wydawała się mi znana i o której myślałam że nadal jest taka swojska, że można z nią o wszystkim porozmawiać i że czasami posłucha rad innych ludzi. Takich którzy nie chcą jej skrzywdzić tylko pomóc.
No ale jeśli rozłąka tak wpływa na ludzi? Cóż, nie potnę się szarym mydłem i nie będę za wszelką cenę odbudowywała tego co zostało utracone.
Wręcz legło w gruzach jak domek z kart, którym chyba było. Ale na stabilnym fundamencie.
Teraz to pozostało tylko pielęgnować te przyjaźnie które akceptują się nawzajem, nie zieją nienawiścią tylko opływają zrozumieniem, służą dobrą radą i potrafią znaleźć czas w tym szalonym pędzie ma rozmowę, spacer po lesie czy wypicie piwka podczas ogladania tv.
Szkoda marnować czas i energię na coś co nie ma racji bytu i skupić się na tym co tu i teraz. Ze sprawdzonymi i godnymi zaufania ludźmi którzy nie sprawią że poczujesz się jak wrak. Tylko dodadzą ci wiatru w skrzydła by móc realizować swoje marzenia.

sobota, 13 września 2014

Kolacja!! Szybka akcja:-)

W ostatni czwartek dowiedziałam się że na cały weekend przyjeżdżają moje dwie kuzynki." Super", pomyślałam i włączył mi się tryb kuchenny. No bo przecież nie zamówię pizzy mając w głowie książkę z przepisami. No i machina ruszyła. Dziewczyny zadbały o napoje a ja zaczęłam czary mary w mojej kuchni.
Z ciasta francuskiego wyczarowałam "zawijasy". Jedne z farszem szpinakowym z fetą a drugie z szynką i serem.
Bardzo proste i sycące danie kolacyjne, na ciepło .
Co do farszu szpinakowego? Standard czyli młody szpinak podduszony z czosnkiem na masełku i z wkruszoną fetą.
Na płaty gotowego ciasta nałożyłam farsz i zwinęłam w rulonik.
Zanim włożyłam do piekarnika posmarowałam ruloniki roztopionym masełkiem. Żeby były ładnie rumiane;-)
Obawiałam się że towarzystwu nie będzie to smakowało ale jakże się myliłam:-)zniknęło wszystko co do okruszka. A i moja misja przemycenia witamin udała się na 100 procent:-)

poniedziałek, 1 września 2014

Nie tylko dla siebie

Zaczął się wrzesień. Nadchodzi ta pora roku kiedy częściej siedzi się w domu, po 20stej robi się ciemno. Nie chce nam się nigdzie wychodzić i naszymi najlepszymi przyjaciółmi stają się koc i kubek z herbatą.
Ale może wykrześmy z siebie tą odrobinkę energii i pójdźmy na spacer, spotkajmy się z przyjaciółmi? Wyprowadźmy psa na dłuuuugi spacer.
Fajnym pomysłem na takie jesienne wieczory jest przygotowanie FOUNDE.
Wystarczy garnuszek gorącego oleju i wyobraźnia.
Na naszym stole zazwyczaj królują mięsiwa marynowane ze smakiem, kruche warzywa i mnóstwo dodatków które urozmaicają wieczór; -)
Można też zrobić wersję serową albo czekoladową. Poezja smaków i aromatów.
My gustujemy w mięsnym. I wcale tak dużo się tego nie zjada, bo zanim nasz wybrany kawałek mięska sie usmaży my zdążymy chwycić a to grzybka, a to ogóreczka albo papryczkę.
Życzę wszystkim wspaniałych wieczorów z prawdziwymi przyjaciółmi, bo wtedy wszystko lepiej smakuje:-)

piątek, 25 lipca 2014

Nadziany prosiak i kaszany oszust

Witajcie. W dzisiejszych pędzących czasach zrobienie obiadu to czasami nie lada wyczyn. Kiedy czasu brak wszystko co się robi wydłuża się niemiłosiernie. I do tego obiad musi byc też do pracy. Tak jak większość jestem pokoleniem pudełkowym a moją przyjaciółką w pracy stała się mikrofalówka:-)
Ostatnio, wiedząc że chwilę wolnego mam tylko z rana nadziałam prosiaka.
Nie, nie jabłkiem do paszczy:-). Śliweczkami, suszonymi. Sądziłam ze przygotowanie takiego mięsa jest arcytrudne. Ale nie. Zaskoczyłam samą siebie.
A jak ro uczyniłam? Kawałek schabu nacięłam w środku, wcisnęłam śliwki, nastepnie przyprawiłam i obsmażyłam na patelni. Jak już się zarumieniło to podlałam trochę wodą i pod przykrywką dusiłam. Wyszło obłednie;-)
A kaszany oszust?  To kotlecik z kaszy jaglanej z dodatkiem kurkumy dla podbicia koloru . Głodomorek myślał że to ziemniaczane i bardzo dobrze się stało; -) Po pierwszym kęsie jego słowa "ale oszustwo" spowodowały że teraz częściej takie danie będzie na naszych talerzach.
A jak je zrobić?  Prosto.
Szklankę kaszy jaglanej ( juz ugotowanej) mieszamy z 2 jajkami, doprawiamy do smaku, dodajemy podsmażoną cebulkę.  Taką masę formujemy w małe kotleciki , obtaczamy w bułce tartej i smażymy na złoty kolor.
Smacznego :-)