Szukaj na tym blogu

wtorek, 18 listopada 2014

Palcem po mapie i łyżką po misce

Ostatnimi czasy razem złyżeczki podomorkiem ustanawiamy rekordy ilości puzli. Na początku 1000 - dużo , myślę sobie. Ale ok, daliśmy radę.  Troche to trwało ale cel był osiągnięty.
Później kolejne 1000. W sumie to nawet szybko nam poszło. Tak ok. półtora dnia. Ale ja byłam wtedy chora, siedziałam w domu i układałam.
No a teraz - 2000 elementów.
Mapa świata razem z historią ludzkości.
Od Adama i Ewy począwszy.
Zajęło nam to ok. 4 wieczorów. Robimy się coraz lepsi. I pamięć wzrokowa się polepsza;-)

A że pogoda nie rozpieszcza, a na podróże nie ma czasu, pozostaje poprawić sobie humor słodkościami. Samoróbkami.
Oto muffinki kokosowe z polewą z białej czekolady.
Pycha:-)
* 2  szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
125 g rozpuszczonej margaryny
1 szklanka mleka
1jajko
Najpierw łaczymy suche składniki, później mokre. Następnie łaczymy wszystko razem łyżka, dodajemy ulubione dodatki i do piekarnika na ok.20 minut w 200 stopniach.
I cieszymy się smakowitościami:-)
Smacznego:-)

poniedziałek, 10 listopada 2014

I od nowa:-)

A jak już się złapie bakcyla, to wiadomo - chce się więcej.
No i historia zaczęła się od nowa. Tym razem poprzeczka została podniesiona do 1500 elementów.
Wiecie, jak szaleć to szaleć.
I poszło. Tym razem na tapetę poszedł zamek. Prawie jak z bajek Disneya.
I jego bogate, pełne detali komnaty.
Ale daliśmy radę.  No bo jak nie my to kto? :-)
Tak, tak , zaraz powiecie że na to trzeba mieć czas. A i owszem, ale to jest nasz czas, którego nie zamieniłabym na nic innego.
To czas na rozmowę, współpracę, ponowne poznawanie siebie.
A przy okazji stworzenie miejsca gdzie możnaby było pojechać. Na razie palcem po mapie ale razem:-)

Poskładane....

Pierwsze puzzle wynikły niejako z ciekawości. Kolega z pracy  fajnie opowiadał o swojej układance , do tego stopnia że postanowiłam kupić dla nas też.
To było stado, o którym pisałam we wcześniejszym poście.
Krótko po tym okazało się iż u mojego męża w pracy również są pasjonaci tego typu spędzania wolnego czasu. No u się zaczęło.
Na początku 1000 elementów. Myślę sobie:sporo. Ale wilki też tyle miały, damy radę.
I co się okazało? Że poszło łatwiej niż sądziłam. Zbiegiem okoliczności dopadło mnie paskudne przeziębienie i mnóstwo czasu, jako że pani doktor usadziła mnie z antybiotykiem w domu.
I machina ruszyła.
Jak usiadłam, i zaczęłam to poszłoooo.
Pierwszego dnia nie było zbyt łatwo, ale....

Później było już łatwiej. Czekając na mojego głodomora, zaczęlam układankę.
I tak element po elemencie zaczął się wyłaniać obraz, miejsce dostojne, spokojne, i eleganckie.
Tak mnie to wciągnęło że uczyniłam to w ciągu jednego dnia.
Polecam każdemu kto chce odpocząć id elektroniki, telewizji i wszystkiego co wprowadza nas w zły nastrój.

czwartek, 23 października 2014

Jak odzyskać harmonię...

Cześć.
Dawno mnie tu nie było bo i pogoda nie zachęca do niczego.Myślałam ostatnio nad tym jak mojego Głodomora oderwać od komputera. No bo ile można:(
No i kolega podsunął mi ciekawe rozwiązanie nawet o tym nie wiedząc! Eureka,pomyślałam i w te pędy poszłam do mojego ulubionego sklepu który ma i mydło i powidło:)
Podążyłam do Biedronki która jakiś czas temu miała w swojej ofercie puzle. Niby zwykła układanka za grosze. Ale ile dobrego z nich wynikło:)
Po pierwsze- pomoc dla WWf-u.www.wwf.pl Część z odsprzedaży trafiła do nich w celu wsparcia dla ginących gatunków.
Po drugie-pomogła mi troche wyciszyć nerwy- 1000 elementów to jednak wyzwanie:)
Po trzecia- mój Głodomorek oderwał się na długi czas od komputera i razem ze mną
 układał cierpliwie, bywało że nawet do pierwszej w nocy!
Po czwarte- w końcu wyciągnęłam aparat! czas odkurzyć migawkę i wyprowadzić go na spacer:)
I po piąte- ten wspólny z |Głodomorkiem czas poświęciliśmy na wspólną rozmowę i bycie razem.
Niby tylko układanka- a ile dobrego zrobiła.
Życzę wszystkim żeby też mogli tak sobie poukładać i pobyć z druga osobą bo jest to tak bardzo nam potrzebne że bez tego udusimy się we własnej samotności.


Ja na szczęście znalazłam swoje stado czego i wam życzę. A to na układance tylko dopełniło całości:)

niedziela, 14 września 2014

Jak łatwo można się rozczarować

Wiecie, tyle się mówi o tolerancji, o pomaganiu sobie i nieocenianiu po pozorach.
Wiecie też napewno że jak juz się z kimś zaprzyjaźnicie to trzeba tą przyjaźń pielęgnować i zrobić wszystko żeby przetrwała jak najdłużej.
I mimo różnic jakie między nami występują akceptować swoje wybory, wspierać w trudnych chwilach i cieszyć sie razem z sukcesów. I szanować swoje zdanie , nie brnąć w swoim oślim uporze zrażając do siebie ludzi którym na was zależy.
Mi już przestało zależeć , przez debilny upór, nienawiść do innych ludzi, naiwność i pozwalanie na manipulowanie sobą.
Przykro jest to stwierdzić ale teraz w trudnej sytuacji będę wolała pomóc obcej osobie niż tej która wydawała się mi znana i o której myślałam że nadal jest taka swojska, że można z nią o wszystkim porozmawiać i że czasami posłucha rad innych ludzi. Takich którzy nie chcą jej skrzywdzić tylko pomóc.
No ale jeśli rozłąka tak wpływa na ludzi? Cóż, nie potnę się szarym mydłem i nie będę za wszelką cenę odbudowywała tego co zostało utracone.
Wręcz legło w gruzach jak domek z kart, którym chyba było. Ale na stabilnym fundamencie.
Teraz to pozostało tylko pielęgnować te przyjaźnie które akceptują się nawzajem, nie zieją nienawiścią tylko opływają zrozumieniem, służą dobrą radą i potrafią znaleźć czas w tym szalonym pędzie ma rozmowę, spacer po lesie czy wypicie piwka podczas ogladania tv.
Szkoda marnować czas i energię na coś co nie ma racji bytu i skupić się na tym co tu i teraz. Ze sprawdzonymi i godnymi zaufania ludźmi którzy nie sprawią że poczujesz się jak wrak. Tylko dodadzą ci wiatru w skrzydła by móc realizować swoje marzenia.

sobota, 13 września 2014

Kolacja!! Szybka akcja:-)

W ostatni czwartek dowiedziałam się że na cały weekend przyjeżdżają moje dwie kuzynki." Super", pomyślałam i włączył mi się tryb kuchenny. No bo przecież nie zamówię pizzy mając w głowie książkę z przepisami. No i machina ruszyła. Dziewczyny zadbały o napoje a ja zaczęłam czary mary w mojej kuchni.
Z ciasta francuskiego wyczarowałam "zawijasy". Jedne z farszem szpinakowym z fetą a drugie z szynką i serem.
Bardzo proste i sycące danie kolacyjne, na ciepło .
Co do farszu szpinakowego? Standard czyli młody szpinak podduszony z czosnkiem na masełku i z wkruszoną fetą.
Na płaty gotowego ciasta nałożyłam farsz i zwinęłam w rulonik.
Zanim włożyłam do piekarnika posmarowałam ruloniki roztopionym masełkiem. Żeby były ładnie rumiane;-)
Obawiałam się że towarzystwu nie będzie to smakowało ale jakże się myliłam:-)zniknęło wszystko co do okruszka. A i moja misja przemycenia witamin udała się na 100 procent:-)

poniedziałek, 1 września 2014

Nie tylko dla siebie

Zaczął się wrzesień. Nadchodzi ta pora roku kiedy częściej siedzi się w domu, po 20stej robi się ciemno. Nie chce nam się nigdzie wychodzić i naszymi najlepszymi przyjaciółmi stają się koc i kubek z herbatą.
Ale może wykrześmy z siebie tą odrobinkę energii i pójdźmy na spacer, spotkajmy się z przyjaciółmi? Wyprowadźmy psa na dłuuuugi spacer.
Fajnym pomysłem na takie jesienne wieczory jest przygotowanie FOUNDE.
Wystarczy garnuszek gorącego oleju i wyobraźnia.
Na naszym stole zazwyczaj królują mięsiwa marynowane ze smakiem, kruche warzywa i mnóstwo dodatków które urozmaicają wieczór; -)
Można też zrobić wersję serową albo czekoladową. Poezja smaków i aromatów.
My gustujemy w mięsnym. I wcale tak dużo się tego nie zjada, bo zanim nasz wybrany kawałek mięska sie usmaży my zdążymy chwycić a to grzybka, a to ogóreczka albo papryczkę.
Życzę wszystkim wspaniałych wieczorów z prawdziwymi przyjaciółmi, bo wtedy wszystko lepiej smakuje:-)

piątek, 25 lipca 2014

Nadziany prosiak i kaszany oszust

Witajcie. W dzisiejszych pędzących czasach zrobienie obiadu to czasami nie lada wyczyn. Kiedy czasu brak wszystko co się robi wydłuża się niemiłosiernie. I do tego obiad musi byc też do pracy. Tak jak większość jestem pokoleniem pudełkowym a moją przyjaciółką w pracy stała się mikrofalówka:-)
Ostatnio, wiedząc że chwilę wolnego mam tylko z rana nadziałam prosiaka.
Nie, nie jabłkiem do paszczy:-). Śliweczkami, suszonymi. Sądziłam ze przygotowanie takiego mięsa jest arcytrudne. Ale nie. Zaskoczyłam samą siebie.
A jak ro uczyniłam? Kawałek schabu nacięłam w środku, wcisnęłam śliwki, nastepnie przyprawiłam i obsmażyłam na patelni. Jak już się zarumieniło to podlałam trochę wodą i pod przykrywką dusiłam. Wyszło obłednie;-)
A kaszany oszust?  To kotlecik z kaszy jaglanej z dodatkiem kurkumy dla podbicia koloru . Głodomorek myślał że to ziemniaczane i bardzo dobrze się stało; -) Po pierwszym kęsie jego słowa "ale oszustwo" spowodowały że teraz częściej takie danie będzie na naszych talerzach.
A jak je zrobić?  Prosto.
Szklankę kaszy jaglanej ( juz ugotowanej) mieszamy z 2 jajkami, doprawiamy do smaku, dodajemy podsmażoną cebulkę.  Taką masę formujemy w małe kotleciki , obtaczamy w bułce tartej i smażymy na złoty kolor.
Smacznego :-)

sobota, 19 lipca 2014

Na ratunek w upale:-)

Dzisiejszy dzień jest super.
Wolne od pracy,  słoneczko świeci a chmurki zapomniały co to deszcz:-)
Ale jak wiadomo zawsze jest coś - temperatura na dworze nie zachęca do wysiłku , a siedzenie samotnie w domu przypomina powolne duszenie się we własnym sosie.
No i na taką okazję znalazłam sposób:-)
Cudowny, niedoceniany, syty i co najważniejsze zimny - chłodnik.
Nieodzowny na stole w upał, kiedy musimy coś zjeść a tradycyjne gotowanie przychodzi nam z trudem.
Dzisiaj wersja ogórkowa:-)
* chłodnik ogórkowy
-ogórek świeży
-awokado
-koperek
-jogurt typu greckiego
-kefir
-cytryna do smaku
-sól i pieprz
Z ogórka wycinamy nasiona, kroimy na mniejsze kawałki.Dodajemy obrane awokado,skrapiamy sokiem z cytryny , ok.1 łyżka. Miksujemy składniki, dodajemy jogurt i kefir. Mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Dodajemy koperek i doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Chłodzimy ok. 2 godzin. Dekorujemy wg.uznania.
Dobrym i treściwym dodatkiem są również ugotowane i schłodzone młode ziemniaczki:)
Smacznego!

piątek, 18 lipca 2014

Jak nie zgubić się w sklepowym gąszczu.

Witajcie:-)Czy jak idziecie do sklepu aby zakupic sobie pomoc do kuchni zastanawiacie się co tak naprawdę jest wam potrzebne? Czy liczycie na to że zamiast doradcy pojawi się wróżka i odgadnie w lot wasze potrzeby?
Po pierwsze: przemyślcie czego wam potrzeba, nie zwalajcie wyboru na sprzedawcę. Oni nie wiedzą na jakim etapie podróży kulinarnej jesteście.
Po drugie: nie udawajcie guru kuchni. Sprzedawcy tez ludzie i staraja się wam pomóc najlepiej jak potrafią. Oni też mogą was zaskoczyć wiedzą kulinarną.
Po trzecie: nie negujcie tego co słyszycie, i nie wyciągajcie historii że wasz sprzęt kuchenny to był taki suuuuuper, a teraz to gówno sprzedają.
Doradcy nie są producentami.
Po czwarte: określcie się co potrzebujecie. Tekst typu: potrzebuje coś do miksowania jest zbyt ogólny. Oprócz was, człowiek pracujący w sklepie z takim sprzętem , ma jeszcze pięćdziesięciu takich domorosłych kucharzy.
Jak już pojawicie się w takim miejscu to zacznijcie od tego co was interesuje.  Pieczenie ciast? Przyrządzanie czegoś treściwszego a może robienie papek dla dzieci albo drinków na leniwe popołudnie:-)
Uwierzcie mi że nie ma sprzętu idealnego. Takiego złotego środka który zapewni wam ekstra wyczyny kulinarne.
Jeżeli już chcesz spełnić się w kuchni to kup sobie pomocnika do ciężkiej roboty, np.robot który super zagniecie ciasto albo pomoże zrobić masę na sernik. Albo małego wariata dzięki któremu ścieranie ziemniaków na placki i poobcierane kłykcie przejdą do historii.
Najważniejsze jest to żebyś świadomie podjął decyzję i nie kupował pod wpływem impulsu. Bo to nie jest miłe kiedy doradca poświęci tobie swój czas i wiedzę, a ty za dwa dni stwierdzisz że to jednak nie to co chciałeś. Tylko właśnie czego chciałeś?
Może lepiej zatrudnić kogoś do gotowania albo delektować się daniami ns wynos?  No bo jak się nie wie co się chce to kto ma to wiedzieć? Obca osoba która musi w lot odgadnąć twoje wymyślne życzenie. Kiedy ty sam nie wies co chcesz.
Określcie jasno czego potrzebujecie i pozwólcie doradcy aby pomógł wam skierować sie na właściwy tor. Nie zrzucajcie na niego odpowiedzialności.
To wy będziecie kucharzyć i to od was zależy jak sobie to ułatwicie.
Może wystarczy dobry nóż i porządna deska do krojenia?
Przemyślcie sobie swoje potrzeby i zacznijcie swoją kulinarną podróż. Bo naprawdę warto♡
Blendery
Roboty kuchenne
Roboty planetarne

środa, 16 lipca 2014

Naleśnikowe love

Wiecie jak zrobic naleśniki? To już połowa sukcesu. Do tego przygotowujemy masę twarogową.
Można też w celu urozmaicenia smaku doda np.pokrojone cienko banany lub brzoskwinie. Po napełnieniu i złożeniu naleśników( fajnie prezentują się trójkąty) warto je jeszcze podsmażyc,
I polewamy to jeszcze sosem jogurtowym i posypujemy prażonym sezamem.Niebo w gębie:)
Smacznego:)

*masa twarogowa
ulubiony twaróg
odrobina jogurtu greckiego( albo śmietany jak kto woli)
wiórki kokosowe
Wszystko razem mieszamy na w miarę gładką masę. I nadziewamy:)

* sos jogurtowy
opakowanie jogurtu typu greckiego
cukier waniliowy
odrobina mleka( im więcej tym bardziej płynny będzie sos)
Mieszamy wszystko razem i polewamy naleśniki.

Makaronowy przemytnik

Dlaczego przemytnik? Bo z warzywami:) A dlaczego makaronowy? To widoczne na załączonym obrazku.
Często robię go dla mojego głodomora, Przemycam w tym to wszystko czego głodomór nie lubi czyli zieleninę , kiełki i zioła:) kuchenne oczywiście.
Przygotowanie jest bardzo proste.
1 Gotujemy makaron- najlepiej sprawdzają się świderki.
2. jak trochę przestygnie( najlepszy jest oczywiście na drugi dzień po ugotowaniu) wrzucamy go na patelnię ......... i zaczynamy przemycac to na co mamy ochotę.
3 Dekorujemy i.....
Smacznego:)

Zielono mi:-)

Witajcie, jak już gdzieś napisałam uwielbiam cukinię.  Jak dla mnie to królowa kuchennych potyczek.
Dzisiaj zrobiłam pyszne placuszki z cukini z dyniowymi pestkami. 
Oczywiście pomagał mi dzielnie mój kuchenny pomocnik Philipek a testował mój domowy głodomor:-)

* placuszki z cukini z dyniowymi pestkami
- 1duża starta na wiórka cukinia
-2jajka
-mąka
-sól, pieprz, suszona bazylia
-mleko
-pestki dyni
Ścieramy cukinię na wiórka, przygotowujemy ciasto jak na naleśniki. Dodajemy do tej masy rozdrobnione pestki dyni.Łączymy to razem w misce i doprawiamy do smaku. Następnie smażymy zgrabne placuszki. 
I zajadamy ze smakiem:-)
Jeżeli zostanie wam jeszcze cukinia to można przygotować fajną surówkę dodając do startej cukini odrobinę jogurtu greckiego i doprawiając do smaku.

Życzę smacznego:-)

czwartek, 10 lipca 2014

Pomóc to znaczy tak wiele....

W dzisiejszych , pędzących czasach, pomaganie jest jakby wyciągnięte z lamusa. No bo wszystkim kojarzy sie to chyba tylko z pomocą materialną,  taką policzalną. Oczywiście , jeśli kogoś na to stać to super! Ale jest mnóstwo ludzi których nie stać na aukcje charytatywne , wysokie przelewy na konta różnych fundacji. I jest też ogrom ludzi którzy tylko mówią o tym jacy są fantastyczni i czego to nie robią.
I , niestety, jest ogrom ludzi którzy potrzebują pomocy tyko nie wiedzą jak o nią poprosić. Bo wydaje im się że to nie wypada. Że będą zawracać komuś głowę. Smutne ale prawdziwe.
Dlaczego tak się to zmieniło? To smutne że teraz kiedy ktoś , tak z potrzeby serca, chce pomóc to obwieszcza się wszem i wobec że ma z tego kasę.  Jak choćby pan Owsiak i jego orkiestra i różne fundacje podpięte pod znane stacje tv .
Korzystają z tego że ich liderzy są znani i ze mogą przyciągnąć więcej darczyńców.
Nie wnikam czy czerpią z tego korzyści czy nie ale wiem jedno : pomagają.
W naszej zwykłej codzienności też możemy pomagać. I to przez duże P.
Zapytacie jak? Nie mam kasy, nie mam znajomości - już to słyszę. Ale mamy czasami wolną chwilę która , dobrze wykorzystana , może przynieść więcej niż tylko wymiar materialny.
Bo wyobraźcie sobie taką sytuacje: siedzicie w domu, nic do zrobienia , obiad ugotowany. Co wybierzecie? Wylegiwanie się do bólu w łóżku czy aktywne spędzenie tego czasu? Pomożecie sami sobie czy będziecie lenić się na kanapie i twierdzić że skoro nikomu nie przeszkadzamy to pomagamy? Zakręcone prawda? 
Bo pomaganie to nie tylko komuś.  Sami sobie też musimy pomóc. Wyjść do ludzi, podzielić się swoimi troskami , nawet posiedzieć razem i pomilczeć. Bo jeśli nie będziemy w stanie tego zrobić to klops. Zostanie nam tylko odtwarzanie codzienności, po to tylko żeby na końcu naszej drogi zrobić rachunek sumienia i zobaczyć po co tak naprawdę byliśmy na tym świecie.
Żeby przedłużyć gatunek, żeby zapracować się i robic to czego nie lubimy, żeby użerać się z przykrą codziennością i beznadziejnymi ludźmi. Takimi którzy ściągają nas w dół zamiast dać nam się wzbić i osiągnąć maksimum naszych możliwości.
Znam takich ludzi , i wy zapewne też. Próbowaliście im pomóc?  Wyciągnęliście rękę w potrzebie czy poklepaliście po plecach i zapomnieliście o sprawie?
Kiedyś moja babcia , potem kochana mama mówiły mi że dobro wraca. Że nawet jak nam się nie chce to powinniśmy zebrać się i fokusować na drugiego człowieka. Bo to nie jest tak że jak dziś pomogę to jutro mnie coś dobrego spotka. Można na to czekać latami. I się doczekać.
Popatrzcie wkoło na otaczający was świat, i zerknijcie komu można pomóc.
Ale najpierw zacznijcie od siebie.
PS. Uczestniczyłam dziś w rejestracji potencjalnych dawców szpiku.I wiecie co? Wstyd mi za tych wszystkich ludzi którzy nie rozumieją idei takiego wydarzenia i nawet nie próbują zrozumieć. Wolontariusze poświęcają swój czas, angażują się w organizacje takiego przedsięwzięcia i co?
Jak grochem o ścianę. Naprawdę. 
Nawet nie poświęcą chwili żeby wysłuchać co się do nich mówi.A wiecie jakie komentarze słyszałam najczęściej? 
NIE - bo mam małe dziecko
NIE - bo mi się wbiją w kręgosłup
NIE - bo nie mam czasu.
LUDZIE!!!!! trochę empatii.Nie robimy tego żeby nabić jakiś wirtualny licznik, jak sądzą niektórzy. Robimy to żeby uratować komuś życie.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Jak kura uganiała się za świnką

Co zrobić z mięsem które nam zostaje z poprzedniego obiadu? Przecież nie wyrzucimy. W końcu to my musimy na to zapracować , a wyrzucanie to totalne marnotrawstwo.
Ja sobie wymyśliłam roladki z kurczaka nieźle nadziane.
Jak postanowiłam tak uczyniłam.
Wzięłam mięsko z żeberek, które jeszcze mi zostały z dnia poprzedniego, zmiksowałam dzięki mojemu pomagierowi Philipkowi , na gładką masę. Rozbiłam piersi z kurczaka, na każdą położyłam plasterek szynki konserwowej ,  odrobinę pasty mięsnej i suszone pomidory. Zawinęłam, podsmażyłam w głębokiej patelni , dodałam cebulkę i na końcu, jak już mięsko było mięciutkie , dodałam po chłopsku pokrojona cukinię.Potrzymałam to pod pokrywką aż cukinia zmiękła i oto efekt:)

Smażymy naleśniki
Rozbijamy pierś z kurczaka


układamy szynkę, pastę mięsną , i suszone pomidory

Zwijamy roladki

Podsmażamy i dodajemy cukinię






 Tutaj możecie sprawdzić co Philipek jeszcze potrafi:)




Smacznego

Naleśnikowe eksperymenty

Witam wszystkich bardzo serdecznie:)
Dzisiaj dostąpiłam zaszczytu posiadania dnia wolnego więc postanowiłam zrobić coś na śniadanie. I nie jest to ani jajówa(tzn. jajecznica jak jest potocznie nazywana) ani kanapki.
Bo nawet najlepsze na świecie nie zastąpią pełnych smaku naleśników.
Tym razem na słodko.
Wykonanie bardzo proste,i jakże apetyczne.
Potrzebujemy naleśniki, jabłka lekko przesmażone na patelni i sos czekoladowy.
Wasze kubki smakowe zwariują , a brzuszek podziękuje za takie rozpieszczanie:)
*Naleśniki
-mąka( ja stosuję krupczatkę)
-1 jajko lub dwa
-mleko
-szczypta soli i cukru
-woda gazowana
-odrobina oleju do ciasta( nie trzeba wtedy podlewać patelni)
 Nie podam wam dokładnych proporcji bo zawsze sypię na oko, mieszam składniki tak żeby konsystencja przypominała gęstą śmietanę. I zaczyna się smażenie:)

*Jabłka
- 4 sztuki pokrojone w kostkę jabłek
-odrobina suszonych bananów( rozdrabniam je w blenderze)
-sok z jednej pomarańczy
Podsmażam jabłka ,dodaję sok pomarańczowy i pokruszone suszone banany. Aż jabłka zmiękną.

*Sos czekoladowy
-dowolny krem czekoladowy do smarowania pieczywa
-jogurt naturalny( ja stosuje ten typu greckiego)
-odrobina mleka
Łączę składniki do uzyskania jednolitej konsystencji, płynność zależy od tego ile mleka dodacie.

A teraz uruchamiamy taśmę produkcyjną:)
Najlepiej smakują podsmażone jeszcze raz na patelni.Po złożeniu albo zrolowaniu. Robią się fajnie chrupiące:)
Smacznego




sobota, 5 lipca 2014

Totalny brak czasu....


Tak się czasami zastanawiam dlaczego takie zwykłe kontakty personalne tak łatwo zostały zastąpione przez tzw.wirtual.
Zdarza się wam usłyszeć na ulicy albo w jakimś markecie słowa spotykajacych się ludzi"jak cię dawno nie widziałem? co u ciebie? ależ tobie dzieci wyrosły! "
Czy nie wynika to z tego że w dobie internetu, komunikatorów i innych tego typu wynalazków  brakuje nam poprostu czasu?  Wydaje nam się że zdążymy zadzwonić, wysłać sms-a czy napisac maila? 
Kiedy ostatnio rozmawialiście z rodzeństwem, z rodzicami? Ja wczoraj:-) Byłam u moich rodziców.Pogadałam z mamą która pochwaliła się swoimi super wynikami i kolejnymi butami. Ochrzaniłam mojego tatę że wtrąca się do kuchni mamy. Na wesoło oczywiście.
Zaraz powiecie że nie macie czasu, że daleko. Że zadzwonicie.
Ale uważam że powinno się jak najwięcej czasu spędzać z tymi najbliższymi bo później już go nie będzie. Powiecie sobie "jeszcze tyle słów było do powiedzenia". Za późno.
I wolę pojechać te 40 km w jedną stronę, żeby móc przytulić się do mamy. Żeby ja rozbawić czy po prostu pomoc. Wirtualny świat mi tego nie da.
To samo tyczy się naszych przyjaciół. Jeżeli są to prawdziwi i sprawdzeni ludzie to pójdą za tobą w ogień albo dadzą tobie w łeb, tak na ogarnięcie. Jeśli natomiast są fajni tylko na necie to coż. Trzeba zweryfikować taką" przyjaźń" i wrzucić do przegródki dobra znajomość. 
Bo tylko dzięki kochajacym bliskim, rodzinie i garstce przyjaciół, jesteśmy w stanie funkcjonować w tym zwariowanym i szalonym świecie gdzie każdy patrzy tylko na to żeby wyszarpać dla siebie jak najwiecej.
Dzisiaj brałam udział w akcji która ma na celu walkę z białaczką. Konkretnie to wraz z fantastycznymi dziewczynami z mojej pracy zorganizowałyśmy Dzień Dawców Szpiku . Wyszło super , tylko zmartwiła mnie jedna rzecz. Malkontenci którzy tylko chodzili i gadali że to musi być świadome a nie że tylko zależy nam na ilości numerków na liście.A my nikogo siłą nie przyciągałyśmy ,tylko z uśmiechem zapraszałyśmy i informowałyśmy co z czym i jak.
I co jeszcze było tak smutne ,w tej jakże radosnej akcji - brak empatii u ludzi. Jestem chyba naiwna w swej wierze w drugiego człowieka , ale to co zobaczyłam dzisiaj utwierdziło mnie w przekonaniu że prawdziwe jest przysłowie: "człowiek człowiekowi wilkiem"
No bo dlaczego nie pomóc drugiemu człowiekowi, wiedząc że nowotwór krwi jest podstępny i atakuje znienacka. Nas to nic nie kosztuje oprócz czasu poświęconego na rejestrację. Świadomą oczywiście.

piątek, 4 lipca 2014

O jeżu!!! Krótko o tym co się dzieje na naszych ulicach.

Dzisiaj rano, jadąc do pracy , jak co dzień czekałam na autobus. Docierając tam , jeszcze lekko zaspanymi oczami zobaczyłam "coś". A konkretnie młodą dziewczynę która , uwierzcie mi , nie wyglądała. Krótkie spodenki (prawie było widać co jest po nimi) , do tego podkoszulek typu bokserka i coś co w pierwotnym założeniu miało być tuniką.
Do tego gniazdo na głowie i ogólna bladość.
Następna gwiazda miała spódniczkę tak krótką że cały pomarańcz na jej skórze wręcz krzyczał "patrzcie ! Tutaj jestem".
I fryzura! Może jestem , jak to mówią , staroświecka ale trend polegający na ogoleniu sobie części głowy  pozostawiając resztę tworząca niekształtnego koczka jest dla mnie nie do pojęcia. Rozumiem asymetryczne ścięcie włosów , wyrażenie się kolorem, ale to? Nie dociera do mnie ten przekaz.
Niestety , podróżując sporo po mojej metropolii często widzę że mnóstwo kobiet , i tych starszych i młodszych, robi sobie estetyczną krzywdę przebierając się a nie ubierając. Po co? Przecież to wpływa na to jak nas odbierają. Jak się do nas odnoszą.
Wyobrażacie sobie wyjść z domu w brudnych ciuchach? W rozmazanym makijażu?  W dziurawych butach?
Ja już spotkałam się kilka razy z taką sytuacją, a dodam że nie były to osoby wyglądające na bardzo biedne.
Bo ci którzy maja mało dbają o to żeby ich dobrze odbierać. W myśl zasady " biednie ale czysto".
A to co dzieje się teraz? Byle jak oby metka wisiała i to jak najbardziej widoczna. Po co? Dla szpanu,  dla pokazania się? Coś na zasadzie że mam kasę i mogę ją użyć. A między wierszami czytamy " ale nie mam mocy żeby zrobic to z głową".
Gdybym miała taką moc to oglosiłabym apel do wszystkich kobiet na świecie" wyrażajcie się poprzez tzw. styl ale róbcie to z głową!  Nie brnijcie ślepo za trendami i nie udawajcie kogoś kim nie jesteście! Znajdzcie złoty środek pomiędzy tym co chcecie wyrazić a tym jak chcecie to pokazać!"
Bo wielki szacun jak ktoś wkłada energię w to co chce sobą pokazać. Goci, metalowcy , lalki Barbie:-) . Ale wielkie nie dla tych gwiazd które noszą szpilki jak szczudła a nie potrafią w nich się poruszać , dziewczyny o rubensowskich kształtach wciskajacych się w za ciasne ubrania (one wcale nie wyszczuplaja , efekt jest odwrotny) czy bardzo szczupłe dziewczęta poubierane w worki.
Kobiety!! Spójrzmy w lustro przed wyjściem z domu , zaprzyjaźnijmy się z dezodorantem , popatrzmy na siebie krytycznym okiem. Rozumiem że wiele z was powie"mam w nosie co mówią o mnie inni". Ale czy tak jest naprawdę?
A może to taka poza pod którą ukrywacie potrzebę akceptacji i zainteresowania swoją osobą?
Ja tak mam, że zanim wyjdę z domu to ogarniam temat mego wyglądu nie po to tylko żeby ładnie wyglądać. Ale przede wszystkim żeby się dobrze ze sobą czuć. I nie powiedzieć sobie dosadnie" weź się ogarnij"
I nawet kiedy nie jestem przebrana za kogoś to dobrze się czuję i przekłada sie to na mój wygląd. Bo jak się mówi" jak się czujesz tak wyglądasz"

czwartek, 3 lipca 2014

Wewnętrzny głos i nie zawsze słuszne wybory.

Zdarza się często że wchodzimy do sklepu i widzimy coś co chętnie byśmy spróbowały. Zazwyczaj są to rzeczy po które byśmy nigdy nie sięgnęły gdyby nie wewnetrzny głos który namolnie namawia nas do tego. I nie mówię tu o kolejnej parze butów, które większość kobiet kolekcjonuje czy nastepnej w szafie bluzeczce czy sukience.
Chodzi mi o produkty które choć na chwilę poprawiają nam nastrój a które możemy mieć od ręki.
Często są to produkty sezonowe jak np. przepyszne truskawki, słodkie winogrona czy rumiane jabłka. Samo zdrowie!
Jednak zdarzają się tez takie które kuszą i wołają do nas ze sklepowego regału. Chodź , weź mnie skosztuj , będzie tobie lepiej; -)
No i co my , biedne człowieki mamy zrobić? Kupujemy , konsumujemy i..?
Mamy potem wyrzuty sumienia bo kalorie , bo cukier , bo tłuszczyk. I w bioderka idzie. Ale w sumie co z tego? Czy nie należy nam się coś od życia? Mamy skupiać się tylko na tym co zdrowe? Zaszalejmy sobie czasami , pozwólmy naszemu wewnętrznemu głosowi poprowadzić nas tą lekko niezdrową drogą. Oczywiście nie namawiam nikogo do impulsywnego kupowania i obżerania się. Ale jeśli zdarzy nam się kulinarny grzeszek? Sądze że zostanie nam to wybaczone , tam gdzie trafimy kiedyś.
Najlepiej tam gdzie jest świetna impreza , dobre trunki i zajefajne jedzenie.
Bo powiem wam jedną ważną rzecz. Nie możemy się za wszelką cenę katuszować bo nic dobrego z tego nie będzie.
Jaki pożytek będzie z nas miała rodzina i przyjaciele jeśli będziemy sobie wszystkiego odmawiać. Bo piwko to nie - bo kalorie. Bo domowy deser to też nie - bo idzie w boczki. Bo na lody nie wyskoczymy - bo nie robią z sałaty:-P
Grzeszmy kulinarnie a nie udawajmy przed samymi sobą że się tak pilnujemy. Oczywiście z rozsądkiem, bo tego nie może nam zabraknąć w żadnej strefie życia.
Ja już dawno pogodziłam się z tym że figury modelki to mieć nie będę. Mój mąż też lubi się przytulić do kobiety a nie do wieszaka. Ale też nie chcę dopuścić do tego że jak pójdę na plażę to wezwą tych od Greenpeace. No wiecie, że wieloryba wyrzuciło na brzeg.
Dbam o to co jem, dieta nie jest dla mnie katorgą ale sposobem codziennego funkcjonowania. I zdarza mi się grzeszyć, zwłaszcza jak mam gorszy dzień i potrzebuję czegoś na poprawę nastroju.
Nie walczcie z tym. Nie ma sensu. I tak mamy dość na głowie żeby się tym martwić.
Podejdźmy do tematu z umiarem i konsekwentnie dążmy do tego żeby zmieniać codzienne przyzwyczajenia.
Nie wyeliminujemy tego wewnętrznego głosu który podpowiada nam. Nie zawsze słusznie, ale jakże smacznie:-)
Życzę wam samych dobrych chwil i przyjaźni z tym co w nas siedzi; -)

środa, 2 lipca 2014

Moje eksperymenty i jak nie korzystać z przepisów:-)

Lubię eksperymentować w kuchni. Książki kucharskie uwielbiam - przeglądać i czerpać inspirację. Jeszcze nie zdarzyło mi się skorzystać z przepisu od deski do deski. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zmieniła. Albo stworzyła coś swojego. Można powiedziec autorskiego:-) Zazwyczaj jest tak że zaczynam od , powiedzmy głównego składnika - tutaj to cukinia którą uwielbiam - a później to tak jakoś samo podchodzi mi pod rękę. Jak w kalejdoskopie, wszystko łączy się ze sobą samo.
To radzę wszystkim którzy ślepo trzymaja się przepisów - owszem mogą służyć jako kanwa waszego dania ale o ileż one będą lepsze jeśli dodacie coś od siebie. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku:-)
Dzisiaj postanowiłam wykorzystać cukinię z działkowego chowu. Do tego masa jajeczno - jogurtowa z odrobiną majonezu i musztardy. I oczywiście ser żółty.
Obawiałam się trochę co to będzie ale jak zwykle przyjemnie się zaskoczyłam:-)
Tester w postaci męża mego był zachwycony tym daniem do tego stopnia że zjadł większą jego część.
Zachęcam do eksperymentów:-)
Smacznego!
Gwiazda dania -cukinia
Masa jajeczna i ser na posypkę
Do pieca:)
Po wyjęciu z piekarnika
Lekkie, puszyste danie:)

wtorek, 1 lipca 2014

Pewne zapomnianie historie i nowe opowieści różnej treści

Wiecie, czasami zastanawiam się dokąd pędzi to wszystko. Dlaczego nie mamy już czasu na tak zwykłe rzeczy jak spotkanie na kawę, pójście na spacer czy zwykłe pogadanie sobie o wszystkim i o niczym.
Jedną z takich historii są IMENINY. Teraz to tylko chyba starsze pokolenie celebruje tą okazję aby się spotkać, porozmawiać i skosztować standartowej sałatki i rybki w galarecie. A że rybka lubi pływać, to i humory wszystkim dopisywały, i pośmiać się było można.
Teraz już nie obchodzi się takich uroczystości.Nawet wesela zamieniają się w proszone obiady.
Ale wracając do imienin. Nie trzeba przecież zastawiać się ponad stan.Można skromnie ale w fajnym gronie spędzić razem czas. No właśnie razem. To już zanika.W sumie dobrze że są te wszystkie portale bo inaczej nie wiedzielibyśmy kto kiedy ma imieniny, urodziny albo jakieś inne ważne dla siebie okazje.
Tak, wiem zaraz powiecie że nie ma czasu bo praca, bo dzieci,bo szkoła.Bo,Bo.Bo...
Ale w ten właśnie sposób nasze społeczeństwo przenosi się do świata wirtualnego, bez wartości, bez zasad, bez tego wszystkiego co kiedyś powodowało że chciało nam się czekać końca tygodnia i nie dlatego że wypadał wolny weekend. Dlatego że mogliśmy spotkać się ze znajomymi, dzieciaki mogły poganiać po podwórku, a starsi odreagować.
Sama pamiętam do tej pory jak byłam mała to chodziłam z rodzicami na takie imprezy.Było naprawdę fantastycznie i jakie się miało grono znajomych.
Teraz zostali tylko ci najpewniejsi, do których można zadzwonić w środku nocy i wypłakać się w rękaw.Albo podzielić się radosnymi informacjami przy kufelku zimnego piwka .
Celebrujmy te chwile bo tylko one nam pozostały.

.                                          
Do zobaczenia.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Coś na szybko

Też tak macie-brakuje nam czasu na wszystko.
Budzisz się i ze zdumieniem odkrywasz że budzik nie zadzwonił, mąż smacznie chrapie obok mnie, a czasoprzestrzeń skurczyła się maksymalnie. Plan poranka runął na łeb i szyję?
Ja też tak mam, i wtedy zaczyna się pogoń- za rozumem, czasem, za możliwościami. No bo jak się czlowiek spieszy.... resztę znacie.
W związku z tym że wczoraj późno wróciłam z pracy to wyłączył mi się tryb myślenia pt."co jutro na obiad do pracy".
No to dziś na szybko - bo zbrakło mi czasu zrobiłam coś co jednocześnie było śniadaniem dla mojego głodomora i obiadem dla mnie do pracy.
Makaron z wkładką:-)

Zaczynamy od przeglądu lodówki ,

Kroimy wg. uznania....

Wrzucamy na patelnię......

i ze smakiem zjadamy:)



Dzisiaj powtórka z rozrywki. Makaron. Najlepszy z dnia poprzedniego. Do tego cukinia, suszone pomidory i jajko. Wszystko podsmażyć, doprawić wg. uznania i jeść:-)

niedziela, 29 czerwca 2014

I jak tu nie spełniać sie ?

W związku z tak beznadziejną pogodą jaką mam zaszczyt gościć u siebie postanowiłam zrobić coś na osłodę. No bo jak pada i wieje to z domu raczej sie nie wychodzi i po głowie krążą różne pomysły.
Poszperałam w zapasach i przygotowałam Orzechowe Love:-)

sobota, 28 czerwca 2014

Cześć

Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Dlaczego smacznie? bo tak lubię.
Dlaczego zdrowo? bo tak chcę.
Dlaczego kolorowo? bo szarości już mi się znudziły.
Zapewne wiele jest takich miejsc gdzie można poczytać o kulinarnych podbojach, nowinkach w temacie gotowania i urozmiaicania sobie posiłków.
Ja chciałabym pokazać Wam że gotowanie i przyrządzanie posiłków to nie tylko odtwarzanie, niekiedy wymyślnych, dań których zdjęcia zapierają dech w piersiach i powodują nasze westchnienie pod tytułem:Ja Też Tak Chcę!!!
Ja chcę wam pokazać że my wszyscy możemy być mistrzami naszych kuchni,spowodować że nasi najbliżsi z uśmiechem zjedzą wszystko do ostatniego okruszka, że nasi znajomi poznają nas od tej zwariowanej ,radosnej strony która uwolniona spowoduje eksplozję smaków i doznać tak dalekich od tego co serwują nam naokoło.
Dodam tylko że nie jestem zwolenniczka fastfoodów- chyba że mojego wykonania:)
Wychodzę z założenie że po domowemu jest i smaczniej i zdrowiej i na pewno taniej-nasz portfel nam za to podziękuje:)
To na początek. Waniliowa kawa mrożona z sypaną szarlotką(przepis wygrzebany z zapisków babci Kazi). Nie ma nic lepszego na spotkanie z przyjaciółką w leniwe popołudnie.

*Kawa mrożona
-ulubione waniliowe lody(ja zazwyczaj wybieram Calypso, ale to kwestia smaku)
-odrobina cukru waniliowego
-mocny napar z kawy rozpuszczalnej( może być też mocne espresso jeśli korzystacie z ekspresu)
-mleko
Wszystko razem miksujemy blenderem do uzyskania jednolitej konsystencji i.....cieszymy się smakiem i chłodem:)
Smacznego

*Sypana szarlotka
-2 kg jabłek (kroimy na wiórka)
-1 szklanka cukru
-kasza manna(1 szklanka)
-mąka(1 szklanka, wybierzcie krupczatkę-wypróbowałam)
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-cynamon
-odrobina orzechów, rodzynki...wg.uznania
-1 kostka masła lub margaryny( starta na wiórka)

Do miski wrzuć suche składniki(oprócz cynamonu). Wymieszaj.Do przygotowanej formy wrzuć połowę suchej mieszanki, póżniej połowę startych jabłek.Powtórz to drugi raz. Na warstwę z jabłkami wysyp trochę cynamonu i starte masło/margarynę.Można dodać orzechy  lub rodzynki.Co kto lubi.
I do piekarnika na ok.1 godzinę tak na 160-180 stopni.
Zauważcie że w tym przepisie nie ma jajek, i jest banalnie prosty do zrobienia.
Smacznego.